Na mecz 6. kolejki do Buczku z faworytem całej ligi, Tęczą Brodnia, Hetman wybrał się mocno osłabiony. Nie dość, że musieliśmy radzić sobie bez trenera Mariusza Studzińskiego, to z różnych względów w meczu zabrakło m.in.: Marka Kozioła, Kamila Studzińskiego, Marcina Maliszaka, Patryka Małkowskiego, Jakuba Ochockiego, Grzegorza Penciaka, Dominika Kamieniaka czy Wiktora Ucińskiego. Mocno przetrzebiona obrona oraz skrzydła dały o sobie w tym meczu znać niejednokrotnie.
Mecz rozpoczęliśmy odważnie podchodząc pod rywala pressingiem oraz stwarzając sobie zalążki sytuacji. Niestety już w 13. minucie tracimy bramkę - piłka po rzucie rożnym opuszcza pole karne, brak asekuracji ze strony naszych zawodników i dopadający do piłki zawodnik rywali uderza nie do obrony. Dwie minuty później faulowany w polu karnym przeciwników jest Piotr Ławniczek, do piłki podchodzi Artur Witczański, jednak jego strzał jest zbyt lekki i nieprecyzyjny wobec czego interwencją popisał się bramkarz gospodarzy. Minutę później sędzia dyktuje rzut wolny pośredni za "przytrzymywanie" piłki przez Krystiana Stępnia (który wydaje się, że był w tej sytuacji faulowany), nasi zawodnicy skupili się na pretensjach do arbitra a rywale szybko wznawiają grę i podwyższają prowadzenie. Niedługo potem przed znakomitą szansą stanął Ławniczek, jednak uderzając piłkę z dziesiątego metra poślizgnął się i posłał ją wysoko nad poprzeczką. Do 37. minuty w meczu wiele się nie działo, był bardzo wyrównany, wtedy jednak sędzia podyktował tak zwanego "karnego z kapelusza" - pojedynek bark w bark Sebastiana Kłosa z rywalem, obaj odbijają się i upadają, ale sędzia dojrzał w tej sytuacji przewinienie naszego obrońcy... Dodatkowo Sebastian w tej sytuacji upadając doznaje stłuczenia żeber i jest zmuszony opuścić boisko - miejsce na boku obrony zajął Bartłomiej Cajgler, a do środka przeniósł się Paweł Matynia. Z rzutu karnego gospodarze zdobywają trzecią bramkę, dodatkowo na sam koniec połowy wykorzystują zamieszanie w polu karnym i zdobywają bramkę numer cztery. Na przerwę schodzimy więc z katastrofalnym wynikiem 0:4.
Druga połowa była jeszcze gorsza. Daliśmy się całkowicie zdominować rywalom, tracąc bramki w 50., 54. i 64. minucie. Obrona była niepewna, z przodu nie mogliśmy nic zagrać - no generalnie katastrofa. Ciężko za którąkolwiek bramkę winić Jakuba Matusiaka - rywale mieli tak wypracowane sytuacje, że mogli spokojnie przymierzać i zdobywać kolejne bramki. W 70. minucie dobija nas sędzia absurdalną decyzją o rzucie karnym - piłkę wybił Matynia, sędzia asystent pokazuje na rzut rożny, ale sędzia główny wskazuje na wapno... No cóż, 0:8. Pięć minut później zdobywamy w końcu honorową bramkę - zamieszanie pomiędzy rezerwowymi Przemysławem Brzezowskim a Damianem Sczytowskim, piłkę w końcu przejmuje ten pierwszy, oddaje do Witczańskiego, a ten prawą nogą daje nam jedyny moment uśmiechu w tym spotkaniu. Trzy minuty później trzeci rzut karny dla Brodni, tym razem ewidentny - fauluje Andrzej Koziara, a gospodarze ustalają wynik meczu na 9:1.
Komentarz do meczu - zbędny... Następne spotkanie już w sobotę o godzinie 16 - podejmiemy u siebie LKS Kalinowa. Miejmy nadzieję, że zawodnicy będą żądni zmazania plamy po wczorajszym meczu!