Mecz 10. kolejki to piąty wyjazd w obecnym sezonie klasy A. Do tej pory poza Ruścem zanotowaliśmy dwa remisy i dwie porażki, więc liczyliśmy na pierwsze zwycięstwo. Tym bardziej, że za rywala mieliśmy LKS Socha - czyli drużynę, która w obecnym sezonie zgromadziła okrągłe zero punktów. Martwić mógł jednak fakt, że na mecz pojechaliśmy w zaledwie 14-osobowym składzie. Główną przyczyną tego było sobotnie wesele Patryka Małkowskiego, na którym gościło ośmiu naszych zawodników. Na mecz dotarł tylko jeden z nich, Piotr Ławniczek. Dla Piotra - czapki z głów, a dla Patryka i jego małżonki - wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
Gospodarze także nie narzekali na zbyt szeroką kadrę. Dość powiedzieć, że mecz rozpoczęli w dziesiątkę, dopiero około piątej minuty uzupełniając skład do jedenastu zawodników. Od początku spotkania widać było, która drużyna bardziej chce zgarnąć trzy punkty - w grze Hetmana co prawda brakowało jakości, ale jeszcze mniej było jej u gospodarzy. Po niemrawych atakach, na strzał z ponad 30 metrów w 13. minucie meczu zdecydował się Sebastian Kłos - piłka obrała niesamowity tor lotu, ostatecznie lądując w okienku bramki Sochy, odbijając się jeszcze od poprzeczki. Później próbowaliśmy stworzyć zagrożenie ze stałych fragmentów, ale trzykrotnie niecelnie główkował nasz kapitan Kamil Studziński. Jeszcze raz na strzał zdecydował się Kłos, tym razem jednak nieznacznie się myląc. Gospodarze odpowiedzieli tylko strzałem z rzutu wolnego, który na rzut rożny wybił Konrad Bednarek. I to by było tyle z dobrych sytuacji Sochy. Nasi zawodnicy z minuty na minutę powoli się rozkręcali, świetną sytuację miał Piotr Ławniczek, ale nieznacznie chybił. W 31. minucie dopiął jednak swego - otrzymawszy podanie od Kłosa doszedł do sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez problemu umieścił piłkę w siatce. Cztery minuty później piłkę od Łukasza Walewacza otrzymał w polu karnym Paweł Matynia, któremu również umieszczenie piłki w siatce w sytuacji sam na sam nie stanowiło problemu. Na przerwę schodziliśmy z prowadzeniem 3:0.
Druga połowa to w zasadzie ciągłe przebywanie pod bramką Sochy i straszna nieskuteczność naszych zawodników. Trener Mariusz Studziński dał pograć wszystkim zawodnikom rezerwowym, a jeden z nich - Rafał Kępa, w 71. minucie zaliczył asystę przy ładnej bramce Łukasza Walewacza (plasowany strzał z linii pola karnego od słupka). Gospodarze tylko kilkukrotnie próbowali wychodzić z szybkimi kontratakami, ale Hetman bez problemu zatrzymywał te próby. Kolejne świetne okazje na strzelenie bramki marnowali między innymi Konrad Bartoszek i Kamil Godek, ale akcja meczu należała do Marka Kozioła - zabrał piłkę przeciwnikowi w naszej strefie obronnej, popędził środkiem, a następnie lewą stroną boiska mijając kilku przeciwników i uciekając od ich wślizgów, ale jego wyłożenie piłki przed pustą bramkę do naszego zawodnika przejął w ostatniej chwili bramkarz Sochy. Ostatecznie wygrywamy więc 4:0 - szkoda że tak nisko, ale warto docenić ten rezultat ze względu na nasze warunki kadrowe w tym spotkaniu.
Po tym spotkaniu awansowaliśmy na 5. miejsce w tabeli. Już w sobotę podejmujemy u siebie czwartą drużynę rozgrywek, wszystkim nam dobrze znaną Rokitę Rokitnica. Choćby ze względu na pomeczowe wydarzenia z wiosny, chyba nie trzeba nikogo mobilizować przed tym spotkaniem? Widzimy się w sobotę o 15:00 na GOSiR Rusiec!